Diabeł znowu postraszy
piątek, 29 maja 2009 - 12:25
Z Markiem Galińskim (JBG-2 MTB Team) rozmawia Jacek Sadowski (Dwutygodnik Regiony)…
Jacek Sadowski: Rok temu w Nałęczowie zaliczyłeś pierwszy start w Grand Prix MTB i od razu zapisałeś na swoje konto zwycięstwo. Patrząc na wyniki z tego roku można powiedzieć, że w kolarstwie górskim nadal wiedziesz prym.
Marek Galiński: Jedno zwycięstwo w tym roku nie uprawnia mnie do takich sądów. Faktem jest jednak, że ubiegłoroczny wyścig w Nałęczowie nie był dla mnie zbyt trudny. W wygranej pomogła mi trochę kraksa, w której uczestniczyli mój klubowy kolega Piotr Brzózka i Marcin Karczyński. W ten sposób już pod koniec wyścigu zostałem sam i udało mi się zachować przewagę aż do mety. Poza tym, wtedy do rywalizacji przystąpiłem po chwili dłuższego odpoczynku w zawodach międzynarodowych, więc miałem zdecydowanie więcej sił niż moi rywale.
Jak oceniasz trasę przygotowaną w lessowych wąwozach?
Technicznie nie sprawia mi ona wiele problemów. Organizatorów można pochwalić za fajne single tracki (pojedyncze ścieżki, na których zawodnicy muszą jechać jeden za drugim – red.), dużą ilość zakrętów i ciekawe podjazdy oraz zjazdy. Ogólnie jednak trasa jest bardzo szybka, przez co trzeba jechać w pełnym skupieniu przez cały dystans.
Rok temu na tempo narzekały przede wszystkim kobiety. Anna Szafraniec stwierdziła wręcz, że ponad pięciokilometrowa runda przygotowana została pod zawodników preferujących sprint.
Runda w Nałęczowie nie ma cech typowo górskich, ale to ze względów naturalnych. Brak dzikich fragmentów i większa ilość wypłaszczeńsłużą szybszej jeździe. Tu jednym ztakich odcinków jest zjazd tuż przedmetą. Kilkaset metrów po betonowejkostce może dać niezłego kopa.
Z twojego tonu wnioskuję, że trasa w Nałęczowie przypadła Ci jednak do gustu.
Jak najbardziej. Pod względem malowniczości to jedna z najładniejszych tras w Polsce. Jest czas na podziwianie widoków? Jeśli zdąży się zyskać sporą przewagę