Maja Włoszczowska: Z Anią będzie ciężko
środa, 15 kwietnia 2009 - 20:25
Jedną z wielkich gwiazd rozpoczynającego się 18 kwietnia w Szczawnie Zdroju Lang Team GP MTB będzie Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu. Dla niej będzie to doskonała forma przygotowania do mistrzostw świata, w których celuje w złoty medal. Z Mają na konferencji prasowej Lang Team Grand Prix MTB rozmawiał Tomasz Kalemba (onet.pl).
- Wiem, że wielkim marzeniem Pani w tym roku jest wywalczenie tytułu mistrzyni świata.
- Tak, to jest zdecydowanie najważniejsza impreza dla mnie w tym sezonie. Chciałbym wywalczyć na niej złoty medal w olimpijskiej konkurencji cross country. Wprawdzie mam już na swoim koncie tytuł mistrzyni świata, ale w mniej prestiżowej konkurencji - maratonie. Wiem, że może wysoko stawiam sobie poprzeczkę. Choć po srebrnym medalu olimpijskim wielu stwierdzi pewnie, że odpowiednio. Wierzę w to, że ten cel uda się zrealizować. Mistrzostwa świata mamy na przełomie sierpnia i września, tak więc jest trochę czasu, by bardzo dobrze przygotować się do tej imprezy.
- Kto będzie zatem najgroźniejszą rywalką w walce o złoty medal?
- Poziom, przez ostatnie dwa lata, niesamowicie się wyrównał. Jest wiele dziewczyn, które będą miały chrapkę na mistrzowski tytuł i tęczową koszulkę. Na pewno do najgroźniejszych rywalek nalżey zaliczyć mistrzynię olimpijską Niemkę Sabine Spitz, czy brązową medalistkę z Pekinu Rosjankę Irinę Kalentiewą. Liczyć też pewnie będzie się mistrzyni świata Hiszpanka Margarita Fullana. Groźna będzie na pewno Kanadyjka Marie-Helen Premont. W sumie jest około dziesięciu zawodniczek, które śmiało mogą walczyć o złoto. Mam jednak nadzieje, że inaczej niż w Pekinie tym razem ze wszystkimi dam sobie radę.
- Ma Pani już za sobą pierwsze starty w tym sezonie w RPA. Jak je Pani ocenia?
- Początek sezonu traktuję trochę łagodniej. Byłam jednak zdziwiona wynikami pierwszych startów. Najpierw wygrałam bowiem zdecydowanie pierwsze zawody, zostawiając w tyle Kalentiewą, a następnie w Pucharze Świata ona była druga, a ja szesnasta. Nie jestem w stanie wytłumaczyć jak to się stało, ale w sporcie tak już jest - raz się wygrywa, raz się przegrywa. Teraz czekają mnie kolejne starty i mam nadzieję, że forma z tygodnia na tydzień będzie coraz wyższa.
- Wspomniała Pani o kolejnych startach. Wkrótce zaczyna się rywalizacja w prestiżowej imprezie w naszym kraju Lang Team GP MTB. Który to start Pani w tych zawodach?
- Ojej, muszę się zastanowić. Chyba od 1998 roku startuje w Grand Prix.
- W kategori elity odniosła Pani trzy zwycięstwa w historii tej imprezy. Wcześniej triumfowała Pani wielokrotnie w młodszych, mniej prestiżowych kategoriach. Pewnie w tym sezonie najgroźniejszą rywalką będzie siedmiokrotna zwyciężczyni GP Ania Szafraniec, która będzie chciała sobie powetować fakt, że nie pojechała na igrzyska.
- Z Anią na pewno będzie ciężko rywalizować, zwłaszcza teraz, kiedy wróciłam dopiero z RPA. Po tych podróżach z Afryki do Polski jestem trochę zmęczona i nie wiem, czy uda mi się zregenerować do soboty (18 kwietnia w Szczawnie Zdroju rusza Lang Team GP MTB - przyp. red.). Czasem jednak nawet "na zmęczeniu" potrafię jeździć, więc może i tak będzie w sobotę. Jeżeli chodzi o klasyfikację generalną tej imprezy, to bez wątpienia Ania będzie najgroźniejszą rywalką, ale bardzo się cieszę, że wraca ona do bardzo wysokiej formy. Dzięki temu, że w naszym kraju podnosi się poziom w tej konkurencji, stajemy się groźniejsze dla rywalek na świecie. Na pewno dzięki temu taka impreza jak GP MTB staje się dla kibiców świetnym widowiskiem, dlatego gorąco namawiam, by przyjeżdżać i śledzić rywalizację, a przy okazji dobrze się bawić.
- Jak pani wspomina pierwsze starty w GP MTB? To przecież tam "wypłynęła" Pani na szerokie wody.
- To było dla mnie niezwykle emocjonujące. Pamiętam, że przed pierwszym startem byłam tak zdenerwowana, że nie dałam rady nic zjeść. Byłam młodą zawodniczką, która po raz pierwszy znalazła się na liście startowej z rywalkami trenującymi od lat. Tymczasem wystartowałam i niespodziewanie wygrałam i w tak prestiżowej imprezie, na dodatek na byle jakim rowerze i nie mając specjalnie wielkich umiejętności. To było dla mnie wielkie szczęście. Wtedy takie iumprezowały traktowałam głównie jako możliwość spotkania się z tym wielkim kolarskim światem. To bylo fantastyczne święto dla tak młodej zawodniczki.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, sport.onet.pl
Foto: PAP