OFICJALNI PARTNERZY
Giant


Mavic
PATRONI MEDIALNI
OFICJALNY POMIAR CZASU
OFICJALNA WODA
ORGANIZATORZY

Aktualności

Kozela: ''Wiatr we włosach, muza w uszach''

wtorek, 4 marca 2008 - 13:39

Ubiegły sezon w jej wykonaniu to m.in. 3. miejsce w klasyfikacji generalnej Skoda Auto Grand Prix MTB, 10. miejsce w mistrzostwach Europy, 17, miejsce na mistrzostwach świata oraz zwycięstwa w prestiżowych wyścigach w Austrii.
Nic dziwnego, że Karolina Kozela jest zadowolona z minionego roku i z optymizmem patrzy w przyszłość. Jednak jak sama przyznaje w rozmowie z serwisem sportowym s24.pl, to nie sport jest jej sposobem na życie.

- W ubiegłym sezonie zaliczyła pani kilka świetnych startów w krajowych zawodach oraz obiecujące wyniki na międzynarodowej arenie. Jak ocenia pani miniony sezon w swoim wykonaniu?

- Tak zgadza się - ubiegły sezon był wyjątkowo udany. Przed nim zorganizowałam sobie zgrupowanie w Tunezji - tam sporo pokręciłam i dobrze przygotowałam 'bazę'. Jednakże miałam i mam cały czas problemy z kolanami. Niemalże cały marzec nie mogłam chodzić, nie mówiąc już o jeździe na rowerze. Ośmiu chirurgów kazało mi odstawić rower na kołek, ale nie poddałam się i po przerwie znów wsiadłam na rower. To zaowocowało niezłą formą na Pucharze Polski i Skoda Auto Grand Prix MTB. Formę jeszcze bardziej podniosłam dzięki kilkugodzinnym treningom i na mistrzostwach Europy 'nóżka się kręciła' nieziemsko. Czułam się cudnie! Wynik całkiem dobry, aczkolwiek gdyby trasa była bardziej 'przyjazna' i nie kilka naprawdę poważnych upadków - pierwsza piątka była w garści. Nie można narzekać - mimo wszystkich przeciwności losu jestem bardzo zadowolona z minionego sezonu.

- Jakie są pani plany na nadchodzący rok? Przed nami mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata i docelowa impreza - Igrzyska Olimpijskie.

- Moje plany już realizuję, tzn. aktualnie jestem ze znajomymi na Maderze (portugalska wyspa) - to zgrupowanie również sama zorganizowałam, a dzięki świetnym ludziom, którzy tu ze mną są, łączę przyjemne z pożytecznym. Kolejne plany to zgrupowanie na Majorce, a później już zapewne starty zagraniczne, Puchary Polski i mistrzostwa. Co do startu na mistrzostwach Europy i świata - oczywiście bardzo bym chciała, ale to już decyzja trenera kadry, który wybierze najlepszą czołówkę.

- Halls Team trenuje właśnie w świetnych warunkach na Wyspach Kanaryjskich, a pani nie. Czy nie uważa pani, że to zmniejsza szansę na nominację do kadry na najważniejsze imprezy sezonu?

- Halls Team to zawodowa grupa - nie jestem w jej składzie, więc cóż mogę powiedzieć. Oczywiście mają świetne warunku - doświadczyłam tego na kilku pobytach i zgrupowaniach kadry. Grupa ta przewyższa standardem wiele zagranicznych ekip. Nic, tylko pogratulować. Czy zmniejsza to szanse na nominację do kadry? To pytanie myślę nie do mnie - ja liczę zawsze na to, iż trener wybierze tych, którzy po prostu w danym momencie są w najlepszej formie.

- Nie zdecydowała się pani jeszcze na kontrakt w zawodowej grupie, bo może nie traktuje pani kolarstwa aż tak serio?


- Nie traktuję kolarstwa jako pracy, ani jako źródła dochodu. Mam prywatnych sponsorów i nie mogę narzekać na ich brak. Gdziekolwiek nie pójdę i popytam - mam otwarte drzwi. Podchodzę do tego z dużą rezerwą, jednak przygotowuję się zawsze profesjonalnie - taki mam charakter! Moje hobby, a zarazem kierunek studiów to dietetyka. Sporo czytam również o fizjologii sportu - dzięki temu sama przygotowuję sobie posiłki (co uwielbiam robić) oraz plan treningowy. Co do sponsorów - biorę tyle ile naprawdę potrzebuję i dbam o sprzęt - co przekłada się na bardzo dobre stosunki zarówno z firmą Secesja - rowery Ghost, jak i AMP Bike, Stinger, Olimp Supplements, Wadowscy czy 7anna. Jak widać jest ich sporo i żaden jeszcze nie zrezygnował - więc chyba jestem samej sobie również niezłym menadżerem...? Miałam kilka propozycji z teamów z Austrii oraz Francji, ale wiem, że nie to chcę robić w przyszłości. Wiem jak wygląda zawodowe życia kolarza i to chyba nie dla mnie. Muszę mieć wolną rękę - być sobie sterem i okrętem.

- Trener Andrzej Piątek w wywiadzie dla s24.pl zapowiedział, że na Igrzyska Olimpijskie pojedzie Maja Włoszczowska i ktoś z grupy Anna Szafraniec, Magdalena Sadłecka, Aleksandra Dawidowicz. O Karolinie Kozeli nie wspomina. Dlaczego?

- Dobre pytanie! Ale chyba nie do mnie. Pewnie po prostu o mnie zapomniał, albo nie mieszczę się w jego polu widzenia. Przecież jestem taka mała... (śmiech)

- Co będzie jeśli nie spełni się marzenie o Pekinie? Czy zmieni się coś w pani sportowym życiu?

- Co będzie? Na pewno nic się nie zmieni - jeżdżę dalej! Wiatr we włosach, muza w uszach, dobry makaronik i czerwone winko wypite z pucharu, który gdzieś tam po drodze wykręcę na moim 'Ghoście'.

- Obecnie zajmuje się pani zarówno treningami jak i nauką. Czy nie dochodzi pani do wniosku, że już niedługo stanie w miejscu, w którym trzeba będzie ustalić życiową hierarchię i na jej pierwszym miejscu coś jednoznacznie postawić - sport przez duże 'S' albo naukę i karierę zawodową?


- Już dawno postanowione. Sport i nauka to jednak u mnie zaledwie połowa. Druga część to praca - KSPORT. Mam własny sklep sportowy - gdzie zajmuję się zarówno logistyką, zamówieniami, fakturami, obsługą klienta... uff... wszystkim od 'a' do 'z', a w najcięższym zajęciu, czyli pakowaniu paczek pomaga mi tatko w miarę wolnego czasu. Za co jestem mu oczywiście ogromnie wdzięczna! Staram się też zorganizować troszkę czasu dla najbliższych i przyjaciół - co wychodzi mi na szczęście coraz lepiej.

- Czego życzyć pani u progu nowego, niezwykle ważnego sezonu?

- Jazdy z wiatrem poproszę. Zarówno na rowerze jak i w życiu!

Rozmawiał Wojciech Barszczowski

« powrót

Created by adMoto.pl