OFICJALNI PARTNERZY
Giant


Mavic
PATRONI MEDIALNI
OFICJALNY POMIAR CZASU
OFICJALNA WODA
ORGANIZATORZY

Aktualności

Szaleństwa królów ekstremy

niedziela, 4 maja 2008 - 18:49

Relacja Mirosława Ząbkiewicza (interia.pl) z wieczornego fourcrossu: Pięć tysięcy osób przyszło w sobotni wieczór, aby w Szczawnie Zdroju na najlepszym torze w Polsce oglądać szaleńczą jazdę światowej czołówki fourcrossu. Tym razem czterokrotny mistrz globu Brian Lopes musiał zadowolić się drugim miejscem, bo w finale objechał go Joost Wichman. Zawody Festina Fourcross o Puchar Burmistrza Szczawna Zdroju były włączone do kalendarza UCI z kategorią Class 1.

Żeby pokazać się w nocnych finałach rozegranych przy sztucznym świetle, trzeba było wykręcić dobry czas w eliminacjach. Wśród tych, którym się to nie udało była m.in. dziewczyna z Czech i rider aż z Australii. 32 zawodników, którzy najszybciej pokonali trasę dało show w finałach rozegranych systemem pucharowym.

Główne role odegrali Holendrzy, Czesi oraz guru fourcrossowców - Brian Lopes. Oprócz czterech tytułów mistrza świata, Amerykanin ma na koncie sześć zwycięstw w Pucharze Świata i dziewięć tytułów mistrza Stanów Zjednoczonych. 'Latający Brian', mimo 36 lat na karku, wciąż rządzi na trasach.

To bardzo ciekawa postać. Jest jednym z najbardziej rozpoznawanych speców od sportowej ekstremy na świecie. Stał się bohaterem gry play-station, firmy rowerowe płacą mu za sygnowanie jego nazwiskiem nowej serii produktów, a efektowną jazdą inspiruje setki tysięcy bikerów na całym świecie. Napisał nawet książkę, którą przetłumaczono na sześć języków!

- Mam rodzinę: psa i żonę (wymienił dokładnie w tej kolejności - przyp. red), ale staram się nie myśleć o złych rzeczach, które mogą wydarzyć się na torze - odpowiedział pytany o to czy nie czuje strachu przed ryzykiem. Podczas zawodów w Szczawnie Zdroju ratownicy i ekipa karetki pogotowia na szczęście nie mieli nic do roboty, ale jak na sport ekstremalny przystało, ryzyko poważnej kontuzji jest duże.

Lopesowi nie udało się wziąć rewanżu za zawody sprzed roku, gdy był czwarty. Drugi raz z rzędu wygrał dwukrotny mistrz Europy Holender Joost Wichman, ale Amerykanin cieszył się odbierając puchar za drugie miejsce. - Nie, nie jestem rozczarowany - powiedział po dekoracji. - To były świetne zawody. Trasa była bardzo dobra, na szczęście nie padał deszcz i przyszło dużo ludzi.

Zawodnicy nie mogli nachwalić się toru; był nie tylko świetnie przygotowany, ale bardzo wymagający. O rozmachu imprezy najlepiej świadczy fakt, że do Szczawna Zdroju przyjechało sześciu fourcrossowców z najlepszej dziesiątki na świecie. Wśród ośmiu półfinalistów znalazł się tylko jeden Polak - Sławek Bober. Nie udało mu się jednak przebić do wielkiego finału.

4cross, 4x lub jak kto woli fourcross to czysta rowerowa ekstrema. Czterech gości - kompletnie pozbawionych instynktu samozachowawczego - pędzi bark w bark, łokieć w łokieć na złamanie karku po specjalnie usypanym torze. Ich rowery tylko w części przypominają uboższych krewnych i to nie tylko tych z supermarketu. Muszą być na tyle wytrzymałe, by przetrwać w jednym kawałku wielkie przeciążenia. Trasa naszpikowana jest gigantycznymi hopami, które wyrzucają na wysokość kilku metrów, muldami czy ziemnymi bandami zbudowanymi, aby na pełnej prędkości dało się zmieścić w ciasnym zakręcie.

Prędkość, ostra bezpośrednia walka i niesamowita widowiskowość napędza rozwój tej rowerowej konkurencji. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do jej przyszłości, powinien być w sobotę na Słonecznej Polanie.

Mirosław Ząbkiewicz, Szczawno Zdrój
Fot. Brian Lopes (w tęczowej koszulce) /INTERIA.PL


« powrót

Created by adMoto.pl